Przez ostatnie dwa miesiące testowaliśmy wózek do biegania Thule Urban Glide. Kto testował ? Oczywiście Maja z tatą. Ja na swoją aktywość fizyczną nie narzekam ;) Tata Mai lubi biegać, ale coraz rzadziej ma na to czas, ze względu na pracę… I tu podwójną motywacją do powrotu do formy, oderwania się choć na chwilę od pracy i spędzenia większej ilości czasu z dzieckiem, stał się wózek do joggingu. Podszedł do tematu z lekkim zdziwieniem i niedowierzaniem. Co ? Wózek, do biegania , ale jak to ? – takie było jego zaskoczenie . Długo nie trzeba było go namawiać.
Pierwsze testy...
W poniedziałek po pracy ( o dziwo udało mu się wcześniej wrócić do domu ) wskoczył w dres i wziął Maję ze sobą. Minęło pół godziny…godzina…półtorej… Wracają po 20.00 , tata lekko zdyszany ale z uśmiechem na twarzy, a w wózku śpiąca Maja. Zasnęła po pół godzinie testowego biegu. Nie miałam serca jej budzić, dlatego przełożyłam ją do łóżeczka i tak spała do rana. Pytam : i jak ? i jak ? Dostałam krótką, ale jakże zadowalającą mnie odpowiedź : nie, no spoko, mogę tak częściej z Myszką biegać. I tak ja upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu ! Gdy mąż znalazł w ciągu zabieganego tygodnia pracy czas, by pobiegać, zabierał Maję ze sobą i dzięki temu spędzali razem więcej czasu. A ja miałam (teraz też mam ) chwilę tylko dla siebie … na posprzątanie , wymopowanie podłóg ( gdy nikt mi się po domu nie kręci ) i przygotowanie kolacji , bo przecież mama się nie leni ;) Hahaha... A tak serio, to gdy razem spędzali aktywnie ten czas to ja mogłam w końcu usiąść, wypić na tarasie herbatę lub tak najzwyczajniej w świecie nic nie robić. Teraz już po testach zastanawiamy się nad zakupem wózka, bo to świetny gadżet dla rodziców, którzy dbają o formę lub chcą do niej wrócić.